lampy uliczne milczą wciąż ślicznie za dnia drzemiąc - budzą się w nocy świadkiem afrontu, buntu, niemocy twardawe klosze kryją blask miękki chłodna stal spija szept, śpiew i jęki namiastki słońca pełne ulice idę i mijam głodne księżyce ( błysk )
w zielonym pokoju mebelki zielone zielenią się myśli, zielenią powoje i słowa w odcieniach oliwy, nefrytu i moro, malachit, przyrodą przepychu i kiełki i liście, chlorofil, donice zielenią się buty, zielenią spódnice i czapki i szale i oczy kochanka seledyn wieczoru i groszek poranka poezji polany i prozy gaje - wśród zieloności rusałką się staję... ( nów )
niby skromni ciut nieśmiali niby chcący - lecz się bali ujrzeć w sobie i wzajemnie czego pragną, co przyjemne jedno w drugim oka mgnieniu płomieńżądzy, który w cieniu jeno myślą zostać musi by fantazję, rozkosz zdusić i posłuchać rad mamusi ( "takt" )